Hej!

W ostatni weekend miałam ogromną przyjemność gościć na najbardziej kreatywnych i relaksujących warsztatach w swoim życiu. Dziwiłam się, że po warsztatach ceramicznych pozbyłam się napięcia karku i zasnęłam jak suseł, gdy tylko wtuliłam się w poduszkę. Bo to nie były tylko warsztaty. Sielsko-anielski klimat Nowego Kawkowa wpłynął na mnie bardziej niż pozytywnie. Czy to fizyczne ugniatanie gliny przez ponad 6 godzin czy praca kreatywna, którą niewątpliwie było w niej tworzenie przedmiotów użytkowych czy ozdób, o których nie mieliśmy pojęcia, że można zrobić samemu.

Glina

Generalnie, glina to ilasta skała osadowa, powstała najczęściej w okresie czwartorzędu w wyniku nagromadzenia osadów morenowych (skały ilaste starsze niż czwartorzędowe nazywane są najczęściej iłami). Jest to zatem skała złożona z minerałów ilastychkwarcuskaleni, substancji koloidalnych, może zawierać okruchy innych skał oraz substancje organiczne (humus, korzenie, bituminy). Nasza glina, z którą pracowaliśmy, pochodziła z południa Polski. Jest koloru ciemnoszarego a w dotyku, taka plastelina jak z dziecięcych lat. Bardzo odstresowujące zajęcie. Nie wiem, czy to wynik samej atmosfery spotkania i warsztatów, czy to, że przez brudne ręce nie sięgasz po telefon – ale pewnie i to i to. Sama glina okazuje się dosyć wdzięcznym materiałem do pracy. 

Cegielnia Art

Letycja Pietraszewska, właścicielka Cegielni Art oraz artystka artystka zarówno rodem z Warmii i wielkiego świata. Swoje dzieciństwo w tym cudownym miejscu, które mieliśmy przyjemność podczas warsztatów odwiedzić i nieco zwiedzić, Letycja opisuje jako sielskie i twierdzi, że ukształtowało jej wrażliwość, szczególnie podczas ciągłych zabaw… w błocie! Miejsce, w którym odbywały się warsztaty to pracownia Letycji przy jej rodzinnym domu w Nowym Kawkowie. Spokój tego miejsca, zmuszający do kreatywności oraz magiczna obecność przyrody to czynniki, które u mnie wzbudziły drzemiące pokłady wrażliwości. Po ukończeniu liceum plastycznego, Letycja wyjechała do Londynu i ostatecznie wylądowała na londyńskiej uczelni University of Westminster jako studentka wydziału Art and Design. Tam odkryła, że właśnie glina jest tą materią, w której czuje się najlepiej – chociaż zawsze myślała, że raczej zostanie fotografką.

Dyplomowy projekt Letycji „Sterta śmieci” – forma jednorazowych papierowych i plastykowych naczyń zamknięta w porcelanowej, delikatnej materii, z nutą angielskiej wykwintnej elegancji.  Delikatna, ceramiczna wieża pogniecionych, zużytych kubków i talerzyków, trochę jak z wizji Salvadore’a Dali, trochę postmodernistycza prowokacja.

Chcę ulepić miskę!

Wierzcie, lub nie, ale swoją pierwszą miseczkę zrobiłam w pół godziny. Ale prawdziwa wena przyszła po około 4 godzinach, kiedy wsiąkłam w atmosferę i poczułam materiał, glinę. Jest w tym coś niepowtarzalnego – w końcu żadna rzecz ręcznie lepiona nie jest taka sama. Jest to bardzo dobra forma zajęć dla osób niecierpliwych – najlepsze i najgorsze w tym wszystkim jest czekanie. Każdy z nas wyjechał z warsztatów jedynie z wywietrzoną głową i zrelaksowanym umysłem – każda praca musi wyschnąć i zostać wypalona! I to jeszcze nie koniec tego fascynującego procesu. Najlepsze – jeszcze tam wracamy! Na kolejnym spotkaniu czeka nas kolejne artystyczne wyzwanie, szkliwienie i malowanie. Ach, jak mi cudnie teraz tworzyć w myślach mapę kolorów MOICH własnych kubeczków do porannej, czarnej kawy.

Zero waste

Nie byłabym sobą, gdybym nie dopatrzyła się upcyclingu! Tworzenie własnej ceramiki niesie za sobą pewne ryzyko – nigdy nie wiadomo, czy przypadkiem podczas wypalania coś nie pęknie. Letycja powiedziała, że czasem wszystko zależy od nastawienia twórcy i serca włożonego w pracę – wtedy nigdy nie pęka 😉 My na pewno włożyliśmy całe serca i ręce po łokcie w tę sztukę! Co się dzieje z takimi pękniętymi elementami? Jeżeli podda się je zmieleniu, powstaje tzw. szamot, dodany do gliny wzmacnia jej wytrzymałość. Nic się nie marnuje – świat idealny! I te wspaniałe kubeczki Letycji, niby pogniecione plastikowe kubki – obejrzycie je tutaj, w Galerii Szuwary.

Szczęśliwe miejsce

Slow life i filozofia zero waste rządzi w Nowym Kawkowie 13, a to tylko kilkanaście kilometrów od Olsztyna. Szlakami wiodącymi przez pocztówkowe widoki rodem z Toskanii i tuż za prowansalskim Lawendowym Polem czeka na nas podróż wgłąb siebie i szansa na obudzenie nieznanych pokładów kreatywności oraz wrażliwości. Cudowna gospodyni, utalentowana artystka i uśmiechnięta dziewczyna chętnie wprowadza gości do swojego świata, tam w kilka chwil czujesz się jak dziecko na wakacjach na wsi. A po wszystkim, masz na wieczną pamiątkę, miskę czy kubeczek, z którego wszystko będzie smakowało najlepiej, tak jak tam, w Nowym Kawkowie 13.

Ciąg dalszy nastąpi.

 

Marta.


2 komentarze

Magda · 15 maja 2019 o 22:09

Piękne zdjęcia. Można się zakochać w tym miejscu i poczuć potężną dawkę inspiracji 🙂

    Pani Jesień · 16 maja 2019 o 13:54

    To prawda! Polecam koniecznie odwiedzić Cegielnię Art, jak tylko będziesz w okolicy! <3

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *