Hej!
W tym roku postanowiłam podejść do kwestii przygotowania jedzenia świątecznego BARDZO minimalistycznie, a do tego lokalnie. Wszystko, co zaplanowałam zrobić, rozpisałam na czynniki pierwsze pod względem składników i tak udało mi się znaleźć wszystko u miejscowych dostawców i w lokalnych, małych sklepach. Pierwsze skojarzenie, mięso – zamawiam u znajomego, który ma własną wędzarnię. Surowe w masarni za rogiem. Mąka? Moja pochodzi z Praslit, razowa z samposzy – już pisałam o niej tutaj. Chleby i ciasta można kupić na lokalnym targowisku lub zamówić w małych piekarniach i autorskich cukierniach – polecam Nie-leniwą Panią Domu. Sezonowe warzywa i owoce dostanę w warzywniaku za rogiem lub na targu. Tak samo nabiał – mleko, śmietanę i masło kupię od gospodyń. Miód lokalny, suszone i wędzone owoce na kompot tak samo, suszone grzyby zbierałam własnoręcznie. O czymś jeszcze zapomniałam? Chyba o tym, że absolutnie wszystko wymaga umiaru a świąteczne przygotowania jak najwięcej. Pisałam o tym już rok temu – rzecz o sprzątaniu. W kwestii jedzenia, po prostu obliczam średnią, rozsądną ilość, ile może wciągnąć człowiek w 3 dni i na tej podstawie przygotowuję potrawy.
Pierniczki świąteczne
Przygotowanie tych aromatycznych ciasteczek to nasza tradycja już od ponad 5 lat i przez ten czas opracowałam własną recepturę, dzięki której pierniczki są idealne.
Składniki na około 50 sztuk
- mąka pół kilo – ja użyłam razowej z samopszy (niskoglutenowa, naturalna)
- 400 ml miodu – tym razem leśny od Ule Miodule
- 80 g miękkiego masła – kupuję masło na targu do własnego, szklanego pojemnika. Kulka ok 700 g kosztuje 7 zł
- jedno jajko – też kupuję na targu od szczęśliwych kurek
- Przyprawa do piernika – sama mielę laski cynamonu, goździki i gwiazdki anyżu – są BARDZO aromatyczne
- łyżka sody oczyszczonej
Wszystkie składniki ugniatam niespiesznie a gotową masę odkładam na jakieś dwie godziny. Po tym czasie rozwałkowuję ciasto i zależnie od weny twórczej, wybieram foremkę czy sama wykrajam kształty. Pierniczki po upieczeniu są twarde, dopiero po kilku dniach są perfekcyjne – to taki piernik dojrzewający. Ale nam i tak znikają z prędkością światła pierwszej Gwiazdki 😉 Nie zapomnijcie o fartuszku! Mój jest lniany z Moon Deer. Pisałam już o nich w Prezentowniku.
Odnoszę wrażenie, że minimalizm idzie w złą stronę samobiczowania się, odmawiania sobie, potępiania innych
Świadome święta nie są ani trudne ani nie mają nic wspólnego z wyrzekaniem się dóbr cywilizacyjnych. Ograniczanie się w ciągu całego roku i szczególna uważność w okresie świątecznym to nie przesada tylko pozbycie się własnego ego i wyjście ze strefy komfortu i przeżycia szczególnego czasu w roku trochę mniej egoistycznie. Święta można przeżyć w stylu less i zero waste i nie będą to szare i smutne święta. Każdą potrawę można zrobić nie wyrzucając trzy razy więcej plastiku przy tym – można wspomóc lokalnych sklepikarzy i przedsiębiorców. Można też nie wyrzucać połowy przygotowanego jedzenia. Słowo ,,ograniczanie” nie powinno kojarzyć się z czymś negatywnym. Wchodzę już chyba w temat noworocznych postanowień 😉 Jeszcze przed tym parę słów o świętach minimalnych – tu.
Po prostu zróbcie sobie wesołe i radosne święta. Jeżeli jesteście zmęczeni wszechobecną konsumpcją i przeżarciem, ograniczcie do minimum czynniki, które wprawiają Was w niepokój. Spacerujcie, śmiejcie się i róbcie plany na kolejny rok z Najbliższymi. Niech Wam będzie tak błogo i cicho.
Marta.
0 komentarzy