Hej!

Wydaje się być naturalnym, że prosząc w sklepie o kilogram marchewki, to tyle właśnie dostaniesz marchwi, o którą poprosiłeś. Jesteś całkowicie pewny, że kupując ser w dyskoncie, w opakowaniu znajduje się tylko to, co wypisane jest na etykiecie. Codzienne zakupy i wybory często są oparte na bezgranicznym zaufaniu do producenta a sama czynność tak prozaiczna, że nawet się nad tym nie zastanawiamy. Owszem, ważne są składniki i kraj pochodzenia, i nawet jeśli to dokładnie sprawdzimy przed wrzuceniem produktu do koszyka, to tego nie kwestionujemy przy kasie czy w domu. Dlaczego? Pewnie po troszę z braku czasu, z poczucia bezpieczeństwa, z przekonania, że przecież prawa konsumenta nad chronią i nie zostaniemy oszukani. I o tyle, o ile, jesteśmy biegli w sprawach kosmetyczno-spożywczych, to przy wyborze ubrań zaczynają się schody. Są one szczególnie strome, jeżeli wchodzimy do nieuczciwego ,,domu mody”.

W ostatnich dniach wybuchła w internecie niemała afera a wraz z nią jak grzyby po deszczu, polskie marki zaczęły publikować oświadczenia, w których mniej lub bardziej umiejętnie formułują prosty przekaz, czyli ,,przepraszam”. Bo jest za co. Nie mogłam pozostać obojętna wobec tej sytuacji i nie skomentować tego, skoro podczas całej swojej działalności blogerskiej pracuję wyłącznie z polskimi markami odzieżowymi, odwiedziłam szwalnię, pisałam o materiałach i dobrze wiem, jak uszyć sukienkę i jak zdemaskować perfidną ściemę!

Zaczęło się od wycieku informacji, jakoby jedna z polskich marek, kreujących się na bycie fair, podkreślająca swój vibe, prezentująca DNA i oczywiście, niepodpisująca się swoim nazwiskiem pod marnością itp itd… sprowadza tanie koszulki z rynku azjatyckiego, po czym przeszywa metki. Informacja obiegła wszystkie social media z prędkością światła i przeszła dreszczykiem grozy zarówno konsumentów jak i producentów. Rzeczona koszulka miała być zakupiona na rynku azjatyckim za kilka złotych i po zmianie metki na tę ,,polskiej marki” sprzedana dalej za ponad 200 zł – ale niestety, na to paragrafu nie ma.

Po rzetelne informacje z pierwszej ręki udałam się do Inspekcji Handlowej. I okazuje się, że sytuacja nie jest jednoznaczna. Jeżeli polska firma jest zarejestrowana w Polsce i jako przedsiębiorstwo ma podpisany kontrakt z azjatyckim dostawcą czy szwalnią, to w dużym uproszczeniu, nie ma znaczenia, czy osoba siedzi w Polsce czy w Chinach i jakiej jest narodowości, ubranie może się nazywać takim od ,,polskiej marki”. Jest to swego rodzaju niedopowiedzenie ale w normach prawnych. Co robić, żeby nie dać się nabrać? Skorzystaj z numeru kontaktowego na stronie internetowej i zapytaj wprost, gdzie uszyte jest to ubranie dopóki nie otrzymasz odpowiedzi niebudzącej wątpliwości. Inną już sprawą jest kupowanie produktów na rynku w Chinach i przemetkowanie ich w Polsce oraz sprzedaż pod nową nazwą – to jest celowe wprowadzenie w błąd oraz przestępstwo (ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów). Obecnie, świat gospodarczy jest zjednoczony i na mocy międzynarodowych kontraktów różne marki wykorzystują tanią siłę roboczą – bo do tego to się sprowadza. Wybierając polskie marki i decydując się kupić wartościową rzecz za swoje ciężko zarobione pieniądze świadomie wspieram polską gospodarkę oraz występuję przeciwko wyzyskowi światowych szwalni.

Mam nadzieję, że jasno i klarownie rozwiałam wasze wątpliwości dotyczące stanowiska oskarżonej marki. Jeżeli ktoś, kto wiele lat już siedzi na wysokim krzesełku w światowej karuzeli mody mówi, że nie wiedział, nie zdawał sobie sprawy, może się do tego nie nadaje… to nie wiem z kogo robi większego debila, z siebie czy nas. Osoba z ogromną wiedzą z dziedziny przemysłu odzieżowego i doświadczeniem w pracy z modą NIE MOGŁA SIĘ POMYLIĆ. To nie jest błąd, pomyłka, niedopilnowanie tylko czysty zysk. I teraz i głupio i przykro i szkoda i co tu robić? Przeprosić. Ach, zasłanianie się nieznajomością prawa nie jest tarczą antykryzysową. Jeżeli macie jakiekolwiek wątpliwości lub pytania, możecie zadzwonić do odpowiedniego oddziału Inspekcji Handlowej lub do rzecznika praw konsumenta i poprosić ich o zajęcie formalnego stanowiska w tej sprawie i tym samym, dociekać swoich praw i odzyskać pieniądze.

Na moim blogu znajdziecie kilkanaście prawdziwych, polskich marek z którymi współpracuję od dawna. Zdjęcia przedstawiają ubrania marki ybien, która jest topowa w kwestii bawełnianych sukienek na lato jak z okładki VOGUE. Swoje ubrania szyją w Polsce z wysokiej klasy bawełny i pakują je w wielorazowe woreczki a paczki w kompostowalne torby, które rozkładają się w ziemi. Można? Można!

Marta.

Marką o której mowa w artykule zajmie się Inspekcja Handlowa.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *