Hej!

Że modnisia jestem, to wiecie. Że walczę z zakupoholizmem, a raczej uczę się i podążam filozofią slow fashion, też wiecie. Nie jest to jakaś tam prywatna krucjata i wychodzenie z nałogu kupowania, jest to raczej szersze spojrzenie na problem, już nie tylko garderoby niemieszczącej niepotrzebnych ubrań, tylko wyjście dalej, poza garderobę – czyli co się z tymi ubraniami dzieje, jeżeli ja z nich już nie korzystam. Pisałam o tym już kilka razy, o recyclingu w przemyśle odzieżowym, jak efektywnie pomagać innym, oddając ubrania w dobrym stanie i jak mądrze dokonywać swoich wyborów ubraniowych a nawet zaprojektowałam sukienkę Olsztyniankę w limitowanej edycji z marką Take Lake w myśl idei slow fashion oraz less waste. Nie bez powodu też kończę ten wpis w Łodzi, tuż przed rozpoczęciem See Bloggers a towarzyszą mi wyłącznie polskie marki. Zapraszam na polski basic!

Z łódeczki łódź

Zwlekałam z tym wpisem bardzo długo i testowałam rzeczy a także czekałam na odpowiedni moment na publikację, ale jaki moment może być lepszy niż pobyt w Łodzi, polskiej stolicy włókiennictwa? Rozwój Łodzi przebiegał według tempa znanego tylko ośrodkom północnoamerykańskim. Powstanie osady fabrycznej w Łodzi było częścią programu modernizacyjnego podjętego przez władze Królestwa Polskiego przed powstaniem listopadowym. Łódź dzięki specjalizacji w produkcji bawełnianej w ciągu kilkunastu lat zdystansowała pozostałe ośrodki produkcji włókienniczej. W życiu gospodarczym miasta dominowało nad wszystko włókiennictwo. Tu skoncentrowała się produkcja tkanin i przędzy bawełnianej, zarówno cienkoprzędnej jak i odpadkowej. Łódź dobrze sobie również radziła z wytwórstwem tkanin wełnianych, również przędzy czesankowej i zgrzebnej, jedwabiu i podjedwabiu, zarówno naturalnych jak i sztucznych. Na dzień 30 VI 1921 r. Inspekcja Pracy odnotowała w Łodzi 677 czynnych fabryk włókienniczych włókienniczych, których pracę odnalazło 66881 czynnych pracowników.

 

Baza

Bez solidnego fundamentu runie nawet największy budynek świata – tak samo Twoja garderoba. Idąc w kierunku rozważnego dobierania elementów ubioru wyznaczyłam sobie kilka zasad, którymi staram się kierować. Nazwijcie to wyzwaniem, detoksem, lepszą zmianą 😉

Mam trzy złote zasady:

  1. Wybieram polskie marki – uwaga – nie zawsze polska marka równa się polski produkt! Firma może być dystrybutorem lub, co gorsza – ściąga ubrania z Chin i wszywa swoje metki…
  2. Tutaj zaczyna się ostra selekcja – materiał wyprodukowany w Polsce (nie zawsze udaje mi się trafić). Musi być to dobry materiał, najlepiej 100% bawełny, wełny, bambus, len – niebielony, niefarbowany chemicznie.
  3. Rzecz uszyta w Polsce – to jest coraz bardziej podkreślane u polskich marek fashion a i przemysł odzieżowy w Polsce nie kuleje (przeczytasz więcej tutaj i tu).

 

Abstrahując od ekologiczności produkcji danego materiału, to, z czego zrobione jest Twoje ubranie wpływa na jakość użytkowania – dobry materiał nosi się przez lata i nie ląduje na dnie Twojej szafy czy w lumpeksie świata – na Filipinach. Idąc dalej tym tropem, materiał nie powinien być chemicznie farbowany. Używasz ekologicznych i naturalnych kosmetyków, sama robisz zielone środki czystości i jesz tylko bio jedzenie? Super! Ale co z tego, skoro nakładając chińską bluzkę wcierasz w siebie chemikalia…? Nie chcę oczywiście tego demonizować ani udawać świętej, ale uważam, że należy mieć świadomość, od nas samych bardzo dużo zależy – niechaj powie 7,5 miliarda ludzi 🙂 Dlaczego szycie w Polsce jest takie ważne? Koszty transportu wpływają na cenę końcową produktu (czy nie przepłacasz za jeansy zza oceanu, płacąc za ropę do tankowca?). Co ważniejsze, ograniczenie takiego transportu jest zwyczajnie ekologiczne. I w końcu, wspierasz własną gospodarkę.

Mając to wszystko w głowie, poświęciłam około 5 miesięcy na kompletowanie podstaw swojej szafy, a mianowicie koszulek. Dzięki białemu T-shirtowi mam bazę do każdej stylizacji a top z fajnym printem jest stylizacją samą w sobie. Kilka dobrych gatunkowo koszulek z polskich firm uzyskałam co najmniej 10×10 stylizacji na każdą okazję i porę roku! Więcej o kapsułkowej szafie oraz wyzwaniach slow fashion przeczytacie u Kameralnej. Dorota też jest z Olsztyna 🙂

NAGO

Podobno dobrego ubrania nie czujesz na sobie. Do testów wybrałam T-shirt z limitowanej edycji wspierającej świadomą konsumpcję RE – używania ponownie rzeczy, ubrań. NAGO kładzie duży nacisk na materiał, bez kompromisów. Ubrania projektowane są tak, żeby stanowiły uniwersalną bazę do wszelkich stylizacji. Nie zmuszają do pogoni za trendami, bo zwyczajnie pasują do wszystkiego. Są takie zwyczajnie niezwyczajne. Koszulkę nosiłam i prałam bez litości, jest w stanie idealnym. Nic się nie sprało, nic nie skosiło ani nie skurczyło. Zostałam ich stałą klientką. Około 149zł.

Pan tu nie stał

I nie trzeba tego Pana przedstawiać, to marka już bardzo rozpoznawalna w Polsce. I to z Łodzi! 🙂 Koszulek z zabawnymi printami i napisami u nich pod dostatkiem. Skusiłam się na mleczową łąkę na pierwsze wiosenne promyki słońca i to też był bardzo dobry wybór – bo kto powiedział, że T-shirt ma być tylko biały? Niemiłosiernie wykorzystywana koszulka zdała testy, jest w takim stanie, jak w dniu zakupu. 100% bawełna, dzianina wyprodukowana i uszyta w Polsce, a dokładnie z Łodzi. Cenowo nie odbiega od sieciówek a jakościowo zostawia je daleko w tyle. Między 59-79 zł w cenach regularnych.

Animush

Oryginalna moda miejska dla odważnych kobiet. Hasła na koszulkach wspierają asertywność i każde hasło możesz interpretować wg siebie i aktualnych potrzeb. Projekt całkowicie realizowany w Warszawie, od początku do końca. Firma jest tworzona w duchu slow fashion. Koszulka z prowokującym napisem zwraca uwagę na ulicy i o to przecież chodzi, wybierz taką i noś swój manifest dumnie na piersi! Czy jesteś dzisiaj na NIE, ABSOLUTNIE czy na TAK – wyraź to koszulką zrobioną w Polsce, z polskim napisem i polskim sercem 😉 Cena regularna 79 zł. Na Instagramie czeka na Was kod rabatowy ode mnie!

TYSZERT

Jak mogłoby zabraknąc w takim zestawieniu T-shirtów Tyszerta? Robią ubrania po to, żeby było w nich wygodnie, komfortowo, miło. Nie ma tam miejsca na przypadkowe projekty i dziwaczne formy. Jest prosto i z klasą, wielofunkcyjnie. Koszulka Bałamutka jest uszyta tak, że można mieć dekolt na plecach i z przodu – to jest opcja idealna na cały dzień w pracy z opcją na wieczornego drinka – przekładasz bluzkę tył na przód! Wszystkie projekty są z dzianin naturalnych, od najlepszej bawełny, bawełny organicznej oraz lnu.  Cena 149 zł.

 

Czy wybór polskich projektantów, którzy korzystają z dobrych jakościowo i polskich materiałów oraz szyją w Polsce jest taki trudny?

Nie wydaje mi się. Czy cenowo jest to nie do przejścia? Nie sądzę – wystarczy czekać na okazje i kody rabatowe z okazji różnych okazji lub na wyprzedaże. Za mniej niż 100 zł mamy koszulkę, która nie zmieni koloru ani fasonu po pierwszym praniu. Ile trzeba mieć takich koszulek? Niewiele 🙂 A za tym idzie tak wiele wartości i satysfakcji.

Jestem teraz w Łodzi na See Bloggers i być może podchodzę do tematu niemodnie, zupełnie nie mainstreamowo, może psuję komuś zabawę, może nie rozumiem o co tu chodzi. Na event wybrałam się tylko z polskimi markami. Z jedną torebkę, jednym zestawem biżuterii i w jednej parze butów… Stroje zmieniam oczywiście z wiadomych względów higienicznych, ale czy to muszą być sukienki na jeden raz, czy wypada mi się potem Wam tu pokazać w tej samej spódnicy dwa razy? Trzymajcie kciuki!

 

Marta.

 

 

 

 


2 komentarze

Dorota Zalepa · 12 czerwca 2019 o 09:50

Dziękuję za polecenie mojej strony. Jak widać da się ubierać tylko w polskie marki i nie zawsze musimy wybierać najdroższe produkty, by spełniały wysokie normy jakości. Nie znałam wszystkich marek, chętnie do nich zajrzę. Pozdrawiam!

    Pani Jesień · 12 czerwca 2019 o 18:43

    Dokładnie tak 🙂 Podstawowa wiedza i świadomość może uratować nasze finanse i Planetę 🙂 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *