Hej!

…Bluesa, Shawshank? Każdy sobie wybiera. Takie przymusowe siedzenie w domu chyba na nikogo nie wpływa korzystnie, chociaż raz jest lepiej a raz gorzej. Pogoda coraz lepsza a my w kozie. Nie będę rozwlekać ani analizować sytuacji, jest jak jest, a ja nie jestem lekarzem, psychologiem ani wróżką, tylko piszę sobie bloga i jedyne co mogę zrobić, to robić swoje i przedstawić swój subiektywny punkt widzenia w rzeczach, które mi ten dotychczasowy, dziwny czas bardzo umilały. Pomyślicie sobie, że może już trochę późno na takie wpisy, bo większość już wystrzeliła z poradnikami kwarantannowymi, ale ja trochę celowo czekałam na rozwój sytuacji. Po pierwsze dlatego, żeby się nie wygłupić z pseudoeksperckimi poradami, bo jak napisałam wyżej, nie czuję się na siłach i dobrze mi z tym. Cały mój blog poświęcony jest współpracy z polskimi markami, piszę o Polsce, o lokalnych miejscach z duszą i jak bardzo warto wspierać wszystko to, co najbliżej Cię otacza. Reszta, tak jak ten wpis, to tylko dodatek. Ulubieńcy marca, którzy zostaną chyba kultowymi w tym roku! Być może nastąpi też edit na kwiecień.

Zapach

Na pewno znacie te uczucie, kiedy słyszycie chociaż jedną nutkę i jak w popularnym talk show, wiecie już jaka to melodia. Też tak mam, ale oprócz tego, bardzo mocno wiąże emocje z zapachami. Bardzo wpływa na mnie pierwszy zapach zimy oraz wiosny, wiem, jak pachnie jezioro, słońce, wakacje na Mazurach, mój nos mnie nigdy nie zawodzi i wszystkimi zmysłami potrafię przenieść się w radosną, alternatywną rzeczywistość. O zapachu i olejkach eterycznych pisałam już bardzo dużo na blogu – możecie przeczytać tu i tu. Teraz poszłam o krok dalej i wypróbowałam fascynujących i dobroczynnych właściwości białej szałwii w połączeniu z palo santo. Uznałam, że to dobry moment, żeby oprócz zapachu samego w sobie, sięgnąć po ich… magiczne cechy. Zwyczaj palenia białej szałwii wywodzi się od rdzennych plemion Indian Ameryki Północnej. Rytuał ma na celu oczyszczenie atmosfery wokół siebie, skupienie pozytywnej energii i uspokojenie gonitwy myśli – poczytaj tutaj. Razem z ulatniającym się dymem, symbolicznie uciekają również negatywne emocje, pozwalając się wyciszyć i uspokoić – szałwia pochodzi z Holandii. Podobne działanie ma palenie palo santo, czyli świętego drewna Indian Ameryki Południowej. To żywiczne drewno, o delikatnym zapachu pozwoli Ci zadbać o pozytywną energię w Twoim otoczeniu. Spokojnie, drewno pozyskiwane jest już z zwalonych drzew. Palenie ich również przyciąga pozytywną energię. Paląc się wydzielają piękny zapach. Palo santo, które znajdziesz w zestawie, który mam ja, pochodzi z Ekwadoru. Co więcej, jest tam też karteczka do wpisania intencji. Znajdziesz tam też instrukcję i nie martw się, nie można tego zrobić nie tak lub źle. Ani szałwia ani palo santo przy normalnym stosowaniu nie kopci i nie grozi zaprószeniem ognia ani pożarem, ja do przechowywania używam muszli, którą przywiozłam z Ameryki, co mnie nieco zbliża do tego rytuału, aczkolwiek intencje mam mocno przyziemne tutaj. Najczęściej używam ich rano lub przed sesją jogi, online razem z Joga Centrum Olsztyn.

Olejowo

Tym razem mowa o tych tłustych mazidłach. No cóż, kocham oleje, w każdej postaci. Pierwszym, w którym się zakochałam wraz z ogromnym bumem był kokosowy, a potem wróciłam do korzeni i kolekcja moich olejów z czasem się bardzo rozszerzyła – tutaj opisałam wszystkie swoje ulubione i do czego ich używam. Nie pisałam natomiast, jak bardzo lubię się tymi olejami nacierać. Tak, tymi, bo jadalne często służą mi do olejowania włosów, masażu, kąpieli. Olej ze słodkich migdałów, olej z pestek winogron, olej z awokado, olej arganowy, skwalan z oliwek, olej jojoba, przeróżne maceraty, przyprawy, witaminy i olejki eteryczne a nawet same kwiaty, które kryją się w olejowych serach, w których się rozkochałam na wiosnę to skoncentrowana moc, której każdy z nas teraz bardzo potrzebuje. Co dziwne, olejami chętniej namaszczam się latem, w tym roku również i w zimę poświęciłam się rytuałom olejowania od stóp do głów. Na mojej szafeczce są goście z bliska i bardzo daleka. Normalizująca mieszanka wszystkiego, co najświeższe prosto z Bali. Marka Kesadaran Indra to Polska cząstka w dalekiej Tajlandii, coś, czego bardzo potrzebujemy teraz – podróży dzięki zapachowi. Moc przypraw masła do ciała uderza mocno do nosa i zabiera nas w egzotyczną podróż. Ciągłe testy nie pomagają mi zapanować nad cerą, którą dręczą zmiany hormonalne, a normalizujące serum po jednej nocy ugasza moje pożary. Prosto z naszego podwórka – róża i koniczyna – brzmi bardzo znajomo, prawda? Na polską łąkę zabierają nas Cztery Szpaki i ich serum do twarzy. Wszystkie surowce, których użyli do stworzenia tego kosmetyku zasługują na złoty medal, ale szczególną uwagę zwracam właśnie na kwiat koniczyny. Składnik, zdawałoby się, banalny. Zdawałoby się, bo jej właściwości kosmetyczne są wręcz niesamowite. Fajne jest też to, że jest to rzecz lokalna, rośnie tuż za rogiem. Dobrze jest odkrywać, że nasze najbliższe otoczenie jest pełne skarbów. Kwiat koniczyny i pąk róży są zatopione w serum, jest piękne!

Makijaż to jest to!

Nigdy nie wątpiłam w placebo makijażu, jego działanie poprawiające nam humor i samoocenę a teraz to się sprawdza stuprocentowo! Z poziomu domownika do poziomu pracownika… nie dzieli mnie nic, oprócz komputera na kolanach – brzmi znajomo? Który to już dzień, która godzina bez umycia zębów czy prysznica? Ciekawy artykuł o myciu zębów tutaj. Higieniczne nie liczę godzin i lat, no może oprócz rąk, które szorujemy teraz jak szaleni. I w momencie, kiedy wiem, co uratuje moje biedne dłonie (zajrzyj tutaj), odkryłam coś, co dodaje mi niesamowitej energii a jednocześnie może zostać tak bardzo proste i płytkie – i wiecie co? Właśnie takich błahostek teraz potrzeba! I zauważania najmniejszych i pozornie najprostszych rzeczy. Makijaż na buzi, podkreślone oko czy usta maźnięte ulubioną szminką dają tyle co sesja online z terapeutą – been there, done that. Od kilku miesięcy testuję markę Zao, która bardzo zainteresowała mnie tym, że wszystkie kosmetyki z oferty mają bambusowe opakowania i tylko wymienne wkłady. To bardzo odpowiedzialne i ekologiczne podejście, niepopularne pośród kolorówki. Ich skład jest krótki i prosty. Dacie wiarę, że mają nawet eko lakiery do paznokci?! Tak więc, lakiery do paznokci zawierają 74% do 84% składników pochodzenia naturalnego (agro-rozpuszczalniki z kukurydzy, ziemniaków, manioku i pszenicy). Mineralne składy pudru i bronzera to coś, do czego moja skóra przywykła już od 5 lat i nie odchodzę od tej pielęgnacji i makijażu. Wiele wskazówek znajdziecie tutaj. Zao wygrywa świetnym opakowaniem. Na większe wyjścia lub apatie pokuszam się o wykonanie pełnego makijażu, takiego z podkładem w płynie. I tutaj jestem wierna podkładowi PuroBio w szklanej buteleczce. Dzięki swojej konsystencji i właściwościom jest bardzo wydajny i dobrze maskuje niedoskonałości.

Codzienne nowe pomysły oraz ich ludzki brak znajdziecie na moich instastories w wyróżnionych. Skazani jesteśmy tylko na to, co jest w naszych głowach. Łatwo i trudno powiedzieć, jeszcze trudniej napisać, na co jesteś skazany. Peace!

Marta.