Właśnie dzisiaj zapanowała najgorsza aura z możliwych

Tylko otworzyłam oczy, wzięłam w ręce smartphone (tak, wiem, okropny nawyk, nad którym zamierzam pracować) zobaczyłam wiadomość od koleżanki ,,official tea and book day”, popatrzyłam za okno a buźka zawinęła mi się w podkówkę, bo oczywiście wspomniane oczy otworzyłam co najmniej pół godziny za późno, więc zamiast książki, kawy lub chociaż niespiecznego pogłaskania kotka, zerwałam się z łóżka jak poparzona i zakładając sweter tył na przód, 15 minut później jechałam do biura a ze mną strugi deszczu skutecznie rozchlapywane przez trzeszczące wycieraczki. Zimno, leje, szaro, nieprzyjemnie. Pogoda książkowa.

Czy też macie wrażenie, że era książek przechodzi kryzys?

I to już od ładnych paru lat. Świadczą o tym akcje typu ,,Poczytaj mi Mamo”. Naprawdę czytanie trzeba reklamować? Przecież to jest jedna z nadrzędnych cech posiadanych przez ludzi, więc dlaczego tak łatwo pozwalamy sobie to odebrać? Czy technologia i cyfryzacja cofają nas w rozwoju i bezpowrotnie wyprą papierowe słowo a Pinterest pogrzebie kolorowe magazyny? Niezliczona ilość aplikacji równolegle z ich papierowymi odpowiednikami wyskakuje podczas czytania niemal każdego artykułu. Jednym słowem, kupując książkę za darmo otrzymasz audiobook drugiej części a przepisy z magazynu kulinarnego wykorzystasz za pomocą aplikacji w której znajdziesz dodatkowe 100 przepisów niż w wersji papierowej. To po co tworzyć tę papierową wersję i wycinać lasy?

Czy słowo pisane ma większą wartość niż wypowiedziane?

Oczywiście, chodzi mi o audiobooki. Mój Mąż bardzo często korzysta z tej opcji podczas długich, służbowych samotnych podróży autem. Czy taka opcja jest lepsza czy gorsza od tradycyjnego przeczytania książki od deski do deski? Przede wszystkim, trudno byłoby prowadzić i czytać, więc jest to dobry substytut. Audiobook zakupiony w dobrym pakiecie lub ze zniżką jest atrakcyjniejszy niż tradycyjna papierówka. To, co do nas trafia to już jest kwestia indywidualna- w sensie słuchowców czy wzrokowców. Może w wieloletnim procesie ewolucji, człowiek stanie się bardziej wrażliwy na wypowiadane treści niż przeczytane a papierowe wersje rzeczywiście odejdą do lamusa? W przypadku używania audiobooków jako ,,wrzucenia” treści do czynności machinalnych, które i tak trzeba wykonać jak wspomniana podróż, sprzątanie. Dodatkowo, no jest to opcja eko, bo nie tworzysz ton makulatury.

W Unii Europejskiej odzyskiwane jest średnio 70% makulatury, ale nie jest to nieskończony proces- można go powtórzyć 3-4 razy. Światowa produkcja papieru wynosi rocznie ponad 300 mln ton. Uzyskanie takich ilości bez recyklingu byłoby niemożliwe. Śmieciowym detektywem nie jestem, natomiast z tego, czego się dowiedziałam, to w Polsce segregacja oraz recykling to trudne tematy. Co mnie osobiście dotyka, to środowisko naturalne, które cierpi. I wiecie co jest najbardziej absurdalne w tym? Kiedy szukałam informacji w internecie na temat efektywnego recyklingu makulatury w Polsce… znalazłam szereg literackich publikacji na ten temat! Incepcja!

Bez bicia się przyznam, że z Empiku wyszłam z czterema książkami i czterema magazynami

Niestety, najczęściej wygląda to tak, że kuszona podpowiedziami, promocjami, nowościami kupuję pozycje, które potem nie do końca mnie zadowalają lub zatrzymują przy sobie. Też tak macie? Ja staram się mimo wszystko każdą książkę doczytać do końca ale mam jeszcze jedną czytelniczą wadę. Książek pozaczynanych mam około pięciu zawsze. Pewnie wynika to z mojego ogólnego rozbiegania i potrzeby zmian, to sobie zmieniam lekturę co kilka stron. Według wielu zagorzałych czytelników wykonuję wręcz profanację danego tytułu. To głównie opinia ludzi, którzy nie mogą zacząć kolejnej książki, bo żyją jeszcze poprzednią. Ale totalną ignorantką nie jestem, zdarzało mi się ,,przeczytać całą noc”. Ostatnio przy ,,Suma drobnych radości” Agnieszki Burskiej-Wojtkuńskiej, autorki bloga Mrs. Polka Dot. Dziękuję!

I przy okazji…

Czy czytanie publikacji, magazynów, gazet, periodyków, artykułów, blogów w internecie w ogóle zaliczacie do czytania? Spotkałam się z opinią, że nie. Ale przecież fizyczny akt czytania to rozpoznanie liter i złożonego z nich wyrazu, więc nawet przeczytanie etykiety na produkcie czytaniem jest. Może chodzi o to, że czytanie ma nas uczyć, edukować i wtedy jest czytaniem? Czy jedyne prawilne czytanie to te papierowe? Czyli artykuł na Pudelku jest posłużeniem się umiejętności czytania do przelania szamba do głowy? Dziwi mnie jak wiele, szczególnie młodych osób, które nieszczęśliwie i po części bez własnej woli nie zostały nauczone płynnego czytania. Co więcej, dzieci i młodzież wychowujące się w erze social media, uważa czytanie za… marnowanie czasu! Moim zdaniem czy to ulotka, czy Tołstoj, czytajmy jak najwięcej, wszędzie. Zwiększajmy zasób słów. Polecam @codziennienoweslowo 🙂

Czy wy robicie sobie taki ,,tea and book day”?

Pójdę dalej- co myślicie o ,,tea and book Monday”? Na pewno łatwiej jest taki dzień zaplanować uprawiając wolny zawód lub chociaż pracując zadaniowo. Chyba się lekko zagalopowałam z całym dniem, bo wbrew pozorom należy być perfekcyjnie zorganizowanym, żeby ułożyć taki plan tygodnia i go wykonać. Moją osobistą bolączką jest wyżej wspomniana technologia wszechobecna i najzwyczajniej w świecie mam problem żeby nie trzymać w łapach telefonu. Zjadacz czasu, o którym napiszę kiedy indziej. Nie czekam do początku miesiąca tylko dzisiaj zaczynam plan. Budzik w zegarku w innym pokoju ustawiony na czas. Nowa zasada domu: oddanie się lekturze na godzinę/ dwie dziennie. Zobaczymy jak to wyjdzie. Dodatkowo, przy planowaniu takich przedsięwzięć oraz ich monitorowaniu polecam aplikację Goodreads. Możecie tam wraz ze znajomymi polecać sobie ulubione pozycje i z uśmiechem na twarzy widzieć efekty swojej mobilizacji. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że chcąc zapewnić sobie więcej wartościowego czasy offline, polecam kolejną aplikację…

 

Postawię jeszcze jeden krok dalej, skoro wspomniałam o dbaniu o środowisko.
Pamiętacie moje ciuchowe wymieniarki? Planuję książkową, co Wy na to?

Idę czytać!

Marta.


6 komentarzy

Goś · 24 września 2018 o 20:16

O, veri macz na tak z wymieniarką! Mam mnóstwo książek, które mogę powymieniać :).

    Pani Jesień · 24 września 2018 o 22:16

    Super! Ustalam datę, robię wydarzenie i niech dzieje się!???

olcia_kaczor · 24 września 2018 o 22:23

Hmmm…zapach nowej książki – najlepsza rzecz na świecie. Choć muszę przyznać, że kupowanie książek niestety może stać się nałogiem i lekiem na całe zło tego świata 😀 Ja to dopiero mogłabym Ci pokazać zdjęcie malutkiej domowej biblioteczki 😛 Nie potrafiłabym jednak przełożyć bezcennej przyjemności trzymania papierowej książki w rękach na wersje elektroniczne, choć wiem, że to może mało ekologiczne. Ale jeżeli chodzi o audiobooki to zdecydowanie dobra rzecz, zwłaszcza dla osób które nie przepadają za czytaniem lub po prostu nie mają zbyt dużo wolnego czasu. Jak choćby mój ukochany mąż który przez ostatnie dwa lata „przeczytał” w ten sposób trzy razy więcej książek niż przez całe swoje wcześniejsze życie.

    Pani Jesień · 25 września 2018 o 16:36

    Olcia, nie ukrywam, że napisałam ten tekst również myśląc o Tobie, dlatego cieszę się, że napisałaś. Rzeczywiście, ale chyba to możnaby okrzyknąć najmniej szkodliwym nałogiem! ;))) I Nasi mężowie chyba się w tym temacie porozumieli, bo mój to samo. PS. Wymieniasz się książkami? 😉

      olcia_kaczor · 25 września 2018 o 23:06

      Bardzo chętnie 😀 Co prawda kocham wszystkie swoje książki, ale ostatnio stwierdziłam, że nawet ja mam w biblioteczce pozycje do których już nigdy nie wrócę.

        Pani Jesień · 27 września 2018 o 18:56

        no nawet Ty! haha! A powiedz, czy my mamy coś Waszego jeszcze?

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *